Dzien 10,11: Terlej
Rano spakowalismy sie i poszlismy szukac autobusu jadacego do Terlej. W Mongolii trudno znalezc rozkald jazdy umieszczony na przystanku, wiec musielismy troche popytac. Dzieki rozmowkom polsko-mongolskim jakos dalismy rade 😉
Ruszylismy o 11. Na miejsce dotarlismy po dwoch godzinach. Po drodze mijalismy komercyjne pola jurt, przygotowane dla turystow. Nie skusilismy sie i pojechalismy razem z miejscowymi do ostatniej wioski na trasie autubusu. Wysiedlismy i ropoczelismy poszukiwania miejsca na nocleg. W okolicy polanki na ktorej chcielismy rozbic namiot schowalismy plecaki i ruszylismy na kilkugodzinny spacer po okolicznych gorkach. Po powrocie ustawilismy namiot i zrobilismy sobie drzemke przed kolacja, ktora przerwaly nam jaki i krowy zaciekawione nasza obecnoscia.
W nocy zaczelo padac. Kropilo z krotkimi przerwami do ok 14:00 nastepnego dnia. Wtedy od razu zwinelismy namiot i postanowilismy zbadac teren po drugiej stronie rzeki. Woda byla dosc zimna, wiec przeprawa z placakami na plecach z nogami zanurzonymi do kolan byla calkiem wymagajaca ;P
Podczas naszej nieobecnosci kilka osob probowalo sie z nami skontaktowac w sprawie wyjazdu na Gobi. Niestety gdy probowalismy sie z nimi skontakowac to okazywalo sie, ze juz dolaczyly sie do innych grup. Czekamy dalej ;/