Dzien 5: Olchon
Okolo 3 rano zbudzil na blysk… Na poczatku myslelismy, ze ktos robi nam zdjecia. Otworzylismy namiot i zobaczylismy ze na drugim brzegu; nad ladem, szaleje burza! Troche sie przerazilismy 😉 bo wydawalo nam sie, ze chmury zmierzaja ku nam. Mielismy dwie mozliwosci, albo przeczekac, albo uciekac. Zdecydowalem, ze nigdzie sie nie ruszamy. Iwona wrocila do spiwora, a ja przez godzinke siedzialem na plazy i patrzylem sie w niebo 😉 Gdy stwierdzilem, ze burza jednak nas minie, wrocilem do namiotu. Zasnelismy.
Po pewnym czasie obudzily nas strugi deszczu tlukace o sciany namiotu. Padalo nieprzerwanie od 5 do 7. A my caly czas obserwowalismy fale, ktore z powodu wiatru stawaly sie coraz wieksze 😉
Gdy sie przejasnilo, zjedlismy sniadanie, spakowalismy sie i ruszylismy do Nikity. Tam czekal juz UAZ. Pojechalismy z grupka 4 Francuzow i para australijsko-nowo zelandzka.. Przewodnikiem byl Siergiej, ktory plynnie mowil po angielsku i francusku.
Pogoda nie bardzo dopisywala, ale widoczki wszystko nam rekompensowaly. Po drodze mijalismy ruiny Gulagu, kilka buriackich wiosek i swiete miejsca dla wyznawcow szamanizmu. Punktem kulminacyjnym byl Przyladek Hoboj, gdzie mielismy szczescie zobaczyc Nerpy-syberyjskie foki.
Poniewaz padalo, nie mielismy ochoty rozbija namiotu ponownie. Zanlezlismy tania kwartire u jakiejs babuszki. Biednie i skromnie, ale dosyc czysto.